sobota, 16 listopada 2013

Opowiadanie od Megan


Dołączyłam do watahy przez przypadek. Nie miłe wydarzenia, o któych nie zamierzałam nikomu opowiadać kłębiły się w mojej głowie. Nie mogłam uwierzyć, że to się zdarzyło kilka dni temu... To było przez przypadek! Ja nie chciałam... Nieważne. 
Błąkając się po przepięknych terenach doglądając cudy natury zobaczyłam małe siedlisko. Podbiegłam do ocywilizowanego miejsca i zobaczyłam dwie wilczyce. Przestraszyły się troszkę i odsunęły się. Powoli skradałam się nie myśląc nawet o zagadaniu. Rzuciłam się na leżącą sarnę koło nich - byłam głodna... 
- opanuj się! - wykrzyknęła czarna wilczyca z zielonymi pasemkami i odsunęła mnie od sarny, ale już jej nie uratowała. Podbiegłam do padliny i odciągnęłam w swoją stronę.
- my ją leczyłyśmy! - oznajmiła wściekła druga wadera. 
- co wy, wegetarianki? - zapytałam zaskoczona.
- nie! 
- dobra, dobra... Sorry. Nie wiedziałam, że istnieją wilki, które pomagają innym zwierzętom. Ja je tylko zjadam! Zależyło wam na niej? Coś dla was zrobiła?
- to nie znaczy, że mamy ją zżerać!
- dla mnie znaczy. - powiedziałam już rozkoszując się smakiem sarny. Dwie wadery odsunęły się z niesmakiem i starały się nie patrzeć w moją stronę.
- wegetarianki... - mruknęłam pod nosem. Po zjedzeniu sarny spróbowałam dowiedzieć się cokolwiek na temat tutejszych.
- to wataha? - zapytałam je mieląc w pysku resztki sarny.
- tak. 
- mała, ale...
- dołączysz?
- wiesz, prowadzę tryb koczowniczy życia od kilku dni, ale mogłabym to zmienić...
- czyli?
- tak. - odpowiedziałam stanowczo. - coś mała ta wataha. 
- nic nie porazdimy! Jest jeszcze jedna wilczyca.
- życzę szczęścia. Kto jest główną alfą?
-Amber.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz