Szedłem sobie spokojnie po terenach jakiejś watahy. Było cicho...
jedyny dźwięk jaki do mnie dobiegał to szum liści w drzewach i urywane
wycie wilków. Nagle spostrzegłem w krzakach czanrą waderę, która
potrzyła się na mnie wrogo. Nie ruszyło mnie to. Nagle podbiegła
- Czego tu szukasz? - powiedziała dość agresywnie
- Niczego, po prostu sobię spaceruję...
- Wyobraź sobię, że spacerujesz po terenach mojej watahy... - wadera
zrobiła przerwę między swoimi słowami - ... a chciałbyś dołączyć?
- Hm... - zacząłem się zastanawiać - ... w sumie, to czemy nie
- Fantastycznie! Jestem Amber i jestem alfą w Watasze Krwistej Róży
- Miło mi... ja jestem Fenrir
Po naszej krótkiej rozmowie wadera oprowadziła mnie po terenach watahy.
Położyłem się nag rzeką świtu i patrzyłem na swoje odbicie w wodzie.
Nagle na drugim brzegu zauważyłem piękną, białą waderę. Przebiegłem
wzdłuż brzegu i podbiegłem do niej. Wadera siedziała i również
przyglądała się swojemu odbiciu
- Cz-cześć... jestem Fenrir, a ty? - wtedy wadera odwróciła się
- Cześć, ja jestem Megan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz